street.art:jam:::relacja
 

relacja ze street.art:jam
W ramach Festiwalu Sztuka Ulicy w dniu trzeciego lipca w Warszawie miało miejsce spotkanie najbardziej permanentnego i kojarzącego się z ulicą spotkania graffiti, muralu, szablonu, vlakatu i vlepki. Jam ten był pierwszym tak szeroko prezentującym street art. zajściem w Polsce. Zgromadził około 70 "uliczników" z polski oraz kilku z zagranicy (przysyłane prace + jeden osobiście z Francji AND YOU), którzy montowali swoje prace na nadwiślańskich bulwarach. Montaż prac rozpoczął się chwile po godzinie 10. Najszybciej efekty widać było u vlepkarzy i vlakaciarzy, którzy zajęli się filarami mostu i oni pierwsi zatrzymywali przemierzających ten odcinek miasta przechodniów, którzy skwapliwie przyglądali się warsztatowi "ulicznika".

Spektrum tematów poruszanych przez vlepki i vlakaty (większa vlepka-plakat niezależny) był bardzo szeroki, co nie dziwi. Na plus można ocenić formę prac coraz bardziej odbiegającą do klasycznej i do niedawna jedynej formy przypominającej wizytówkę uzbrojoną w obrazek i tekst, a idącą w bardziej swobodne kształty (tzw. wycinaki) uciekające od jednoznacznej formy. PTNS wykleiło na filarze papierowe drzewo, a sepe obsypał je owocami. Efekt tej kooperacji jest zdumiewający. Z większych papierowych produkcji pojawiły się też vrzuty ludzi z Krakowa i Sosnowca. Do ściany przyległ również "atleta" z Finlandii i cięta po kształcie wielka kobieta, która przyjechała do nas z Belgii (ekipa CUM). Idąc dalej na północ jamu widać było postępujące prace wykonane za pomocą szablonów, gdzie brylował projekt M-CITY (projekt miasta, zbudowanego z budynków niezależnych inicjatyw), który przyciągał zdecydowanie największą uwagę przechodniów. Rozmiar miasta też imponujący 3.5x2.5 metra, jak na szablon to giganty. Zaraz obok wyrosła praca Iwony Zając, czyli ZAŁOGA oraz w W WODZIE. Pierwsza to szablon, druga to surowy mural, który pięknie się wpisał w krajobraz Wisły odbijając dziki praski brzeg. Były również szablony polityczne NIE BUSZUJ, KAŻDEGO DNIA KTOŚ WISI z ukrzyżowanym Jezusem. Z muralu zaprezentował nam się jeszcze Adam-X, którego Warszawa mogła poznać już w CSW z wystawy vlepkowej IMPLANTY, które i tym razem też się pojawiły, pięknie się wijąc między innymi vlepkami. Mural Adama-X prezentujący MUCHOMORA rozpadającego się na coraz to drobniejsze kawałki ginące w czerni stały się pięknym przejściem w hiperrealistyczne graffiti z zamaskowaną twarzą ginąca w czerni. Tutaj rozpoczyna się ciąg pięknych produkcji graffiti. Oprócz tradycyjnego malowania mamy piękny pokaz połączenia wycinaka (spady z drukarni) i graffiti, które dopieszcza i zamyka ten papier. Pojawiła się również mozaikowa biedronka Patryka, stanowiąca dopełnienie malowanego przez niego dzieła. Jam cały zamknął zupełnie spontaniczne działanie "grupy krakowskiej", która to opasała cały filar i most wielką taśmą, zwieńczoną kokardą, to tylko potwierdza, że jam był bardzo udany i ludzie bawili się świetnie.

Impreza cierpiała również na wiele niedociągnieć, ale nie myli się tylko ten kto nic nie robi. W pierwszych komentarzach mówiono o braku muzyki (tylko przez dwie godziny pieściła nas trudna minimalowa muzyka dj. Bela). Miejsca mogło być więcej, gdyż jak pokazała ilość chętnych prace na legalu cieszą się ogromnym wzięciem. Choć jak powiedział desl z Krakowa po obejrzeniu miejscówki na dzień przed jamem, będzie to najlepszy half of fame w Warszawie w stylu nie istniejących już takich ścian w naddunajskim Wiedniu. Czy tak jest, to już pozostawiamy ocenie Wam.

Wybór miejsca ekspozycji nie jest przypadkowy. Street art jest wytworem rdzennie miejskim i największą "siłę rażenia" ma na otwartej przestrzeni, choć nie raz zawitał już pod strzechy galerii. Tym razem lądujemy w miejsce dość szczególne w Warszawie, które nie zasługuje na takie traktowanie, czyli na nadwiślańskie bulwary, które ostatnimi laty były terroryzowane przez hordy rozpitych typów. My chcemy w to miejsce wprowadzić trochę powietrza, pokazać że to miejsce nadaje się nie tylko po amokalnego zapominania o dniu, ale może stać się terenem działań, które tylko ożywią i będą kreować dobrą emocję. Pragnęliśmy naszą ścianę wybrać tak, aby docierał do niej głównie przypadkowy przechodzień (zainteresowani by ją znaleźli wszędzie), który na co dzień nie ma wiele wspólnego ze sztuką ulicy.

Poprzez jam określiliśmy to miejsce na nowo, można stwierdzić, że udało się wprowadzić w ten teren trochę pożywki dla szarych komórek, ludzie się zatrzymują oglądają, dziwią się, robią sobie zdjęcia na tle projektu M-CITY, czekamy na pierwszą parę małżeńską, która sobie wykona zdjęcie na tle tegoż miasta zamiast wyeksploatowanego Zamku Królewskiego. Nowe miejsce w Warszawie, które zaczyna żyć swoim życiem.

uczestnicy:
jarkus, nasc, mishe+bt+rats, and you, bishop, dak herc shcrew, poza, soap, expert, life support, ebsk, pain, mdi3, heles, koral, majki, packman, sepe, chazme, bożek,crm, tybex, kró(nieczytelne), podol, adam-x, szczym, zając, mariusz waras, wigry 3 squad, sqby, qrde, stefan, zielak.nps, joszka.ocm, chester.nps, james stront, krzysztof zawadko, patrino+madam ramtam (pantuniestał), szymon harwart, freko, jerry jerry, dwaesha, nono, 3fala, bdsm, opór, warszaw miesto, ludzik, wz2, patryk, pandora, yony, majormen, tomek, banshie, cyberkot, 45 rpm, cum, psalm, flying fortress, poppa, beaz, janis, szwed, keoki, kwiatek, zraz00, goro, fisk, mishe.rats, nasc, desl, oko+omano, trus+spice, jaakko, dist inni, nieodgadnieni, gdyż montaż trwał czas cały i trwa :))
ekspozycja otwarta (tylko na filarze, wrzuty samoprzylepne).

prasa po jamie:

Street Art Jam pod mostem Śląsko-Dąbrowskim
"To będzie ekspozycja, która przetrwa to miasto" - zapowiadali organizatorzy imprezy Street Art Jam. I jest na to duża szansa. Pod mostem Śląsko-Dąbrowskim przez całą sobotę odbywało się ostre malowanie, vlepianie i sprayowanie

tekst: Agnieszka Kowalska (04-07-2004)

Impreza odbyła się w ramach Sztuki Ulicy. Organizatorzy festiwalu dostrzegli w tym roku i docenili formy twórczej aktywności najbardziej kojarzące się z ulicą - graffiti, szablon, vlepki, vlakaty. Na co dzień funkcjonują one na murach i w autobusach. Tworzone w pośpiechu, na dziko.
Pod mostem Śląsko-Dąbrowskim mają od dziś stałe legalne miejsce. Artyści "ulicznicy" dostali do dyspozycji sporą ścianę ciągnącą się wzdłuż nadwiślańskiego bulwaru, filar mostu i fragment schodów. W sobotę od rana rozkładali na chodniku swój warsztat - spraye, szablony, segregatory z vlepkami - i na oczach przechodniów, rowerzystów i łowiących ryby przystępowali do pracy. Jako jeden z pierwszych na betonowej ścianie pojawił się szablon: "Ty stoisz w miejscu, to miasto się przesuwa". W kolejnych też przeważała tematyka warszawska: bracia Kaczyńscy, Pałac Kultury. Choć trzeba uczciwe przyznać, że w Street Art Jam wzięła również udział spora ekipa z kraju i zagranicy. Co jakiś czas niebo zasnuwały chmury i zaczynało padać. Nikt jednak nie przerywał pracy. Dla "ulicznika" trudne warunki to nie pierwszyzna. Natomiast widzowie w czasie deszczu chętnie chowali się pod mostem, gdzie mogli obserwować vlepkarzy. Wśród nich cierpliwością wyróżniał się Adam-X, który uzupełniał prace kolegów swoimi organicznymi dziełami. Niedawno zaraził vlepkową pleśnią Zamek Ujazdowski. Zapowiadał wtedy, że projekt może rozlać się po całym mieście. Właśnie tę obietnicę spełnił.
W sobotę widać było, że "ulicznicy" są nieco skrępowani koniecznością pracy "na legalu", ale ostatecznie dobrze się stało, że będziemy mieć w Warszawie stałe miejsce prezentacji surowej sztuki ulicy. Miejmy nadzieję, że galeria pod mostem cały czas będzie się rozwijać.

Organizatorzy Street Art Jam: stowarzyszenie Stumilowy Las i Vlepnet (tutaj oczywiście błąd, vlepvnet!!!) (http://vlepvnet.bzzz.net)

źródło: gazeta wyborcza


Podsumowanie festiwalu Sztuka Ulicy
Zakończył się XII Międzynarodowy Festiwal "Sztuka Ulicy". Choć nie ma już takiego rozmachu jak w 2000 r., wciąż cieszy się ogromnym zainteresowaniem widzów

rozmawiała: Agnieszka Kowalska (06-07-2004)

Do największych wydarzeń festiwalu zaliczyć można rewelacyjne spektakle brazylijsko-francuskiej grupy Circo da Madrugada na Stegnach, słowackiego Teatro Tatro w namiocie na Polu Mokotowskim oraz Street Art Jam, czyli imprezę grafficiarsko-vlepkarską pod mostem Śląsko-Dąbrowskim.

Agnieszka Kowalska: Czy jest Pan zadowolony z tegorocznej Sztuki Ulicy?
Dariusz Jarosiński, dyrektor artystyczny festiwalu: Nigdy nie jestem zadowolony. Jak człowiek jest zbytnio z siebie zadowolony, to gnuśnieje. Zawsze może być lepiej, więcej. Chociaż mam swoich faworytów. Jeśli chodzi o plenerowe kino na Polu Mokotowskim, jest nim Michał Tarkowski - kurator tego projektu. To mój idol. Ogromna osobowość, dzięki której kino trzyma wysoki poziom. W dziedzinie instalacji świetnie sprawdziła się impreza pod mostem Śląsko-Dąbrowskim. Grafficiarze i vlepkarze udowodnili, że nie tylko mają potencjał indywidualny, ale że potrafią także działać w grupie i dać coś miastu. Wydarzeniem teatralnym był spektakl zespołu The Lunatics z Holandii wykorzystujący estetykę "Matriksa" i gier komputerowych. Dali do myślenia - czy w tym właśnie kierunku podążać będzie teatr XXI wieku?
AK: Dlaczego zdecydował się Pan pokazać w tym roku po raz kolejny te same spektakle, m.in. Teatru Biuro Podróży czy słowackiego Teatro Tatro?
DJ: - Spektakl "Carmen Funebre" Teatru Biuro Podróży ma dla mnie ogromne znaczenie. Pokazywany był na festiwalu w 1994 r. Zobaczył go wtedy dyrektor festiwalu w Edynburgu i tak zaczęła się rewelacyjna kariera tego przedstawienia. Ostatnio "Carmen Funebre" gościła w Stanach i była bardzo dobrze przyjęta. Dlatego zdecydowaliśmy się pokazać ją ponownie. Nie sądzę, że wielu naszych widzów widziało spektakl dziesięć lat temu. A Teatro Tatro - to po prostu rewelacyjny teatr. I nie występował jeszcze na Sztuce Ulicy, jedynie na festiwalu w Teatrze Lalka. O tym, że było ogromne zapotrzebowanie na ten spektakl, świadczy fakt, że wielu widzów odeszło od kasy z kwitkiem.
AK: Czy początek lipca to dobry termin? Sztuka Ulicy zbiega się z poznańską Maltą i jeleniogórskim festiwalem teatrów ulicznych.
DJ: - Warszawa ma prawie dwa miliony mieszkańców. My mamy dla kogo grać. I nie ma między tymi festiwalami żadnej konkurencji. Każdy ma swoją specyfikę. My stawiamy na teatry pozainstytucjonalne, mało znane, dla których przyjazd do Warszawy jest ogromną nobilitacją.
AK: To znaczy, że nie zazdrości Pan organizatorom Malty rozmachu imprezy?
DJ: - Nie zazdroszczę, robię swoje.
AK: Czy myśli Pan już o przyszłym roku?
DJ: - Oczywiście. Chciałbym, żeby po raz kolejny ten festiwal, przygotowywany przez małą grupę przyjaciół, zapaleńców, znalazł przychylność władz miasta. Bo na widzach się dotąd nie zawiodłem.

źródło: gazeta wyborcza

 


english version

wielka panorama całego jamu +++

relacja relacja w ingliszu - relacja oraz lista uczestników

strona street.art:jam:::
- historia tworzenia się jamu

fotki fotki nadesłane
komentarze
- niestety foruma działającego jeszcze nie ma, więc piszta na miela swe opinie, których jesteśmy cholernie ciekawi, co by przy następnym razie mieć je na uwadze!!!

lokalizacja
- jak trafić na miejsce jamu